Dobry wieczór! Ze znajomym szliśmy ulicą Freta. Z przeciwnej strony podążał mężczyzna o dość charakterystycznej fizjonomii. Przechodząc obok witryny sklepowej zatrzymał się, spojrzał na nią i wybuchnął gwałtownym śmiechem, po czym poszedł dalej. Po chwili i my doszliśmy do tej wystawy. Okazało się, że nic tam nie ma. Sklep jest opuszczony i pusty. Kolega Tomasz zaczął się wpatrywać we wnętrze tego lokalu, choć nie było to łatwe albowiem był on onegdaj wymalowany na czarno, co powodowało, że szyba okna wystawowego zamieniała się w lustro. Patrzył więc znajomy i im bardziej patrzył, tym coraz mniej nic nie widział, a więc nie wiedzieliśmy nadal co też tak rozśmieszyło tego mężczyznę. A nas to – nie wiedzieć zupełnie dlaczego – niezmiernie intrygowało. W końcu znajomy poddał się.
– Musiał się roześmiać na swój widok – zdiagnozował w końcu.
Bo i też innego logicznego wytłumaczenia nie ma. Dobranoc.
(krawat: Marks & Spencer)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz