Dzień dobry! W stanie wojennym mieszkaliśmy w kilka osób w pewnym mieszkaniu. Nie pamiętam, kiedy to dokładnie było, ale na pewno telefony już włączono, bo zadzwonił i nikt się nie podrywał, żeby go odebrać. W końcu z ociąganiem wstałem i podszedłem do telefonu.
- Tak. Słucham.
- Czy zastałam Marylkę? Mówi Gorbaniewska. Natalia Gorbaniewska z Paryża.
Byłem zszokowany. Stan wojenny, rozmowa kontrolowana, za oknem godzina milicyjna, a tu do mieszkania w bloku z wielkiej płyty dzwoni rosyjska poetka. Więziona w psychuszkach legendarna dysydentka. W słuchawce telefonu słyszałem kobietę, o której słyszałem w Wolnej Europie. Miałem wtedy (i mam nadal) koncertową płytę „From Every Stage”, na której Joan Baez śpiewa poświęcony Gorbaniewskiej utwór „Natalia”.
Zatkało mnie kompletnie. „A więc jest kontakt ze światem” - myślałem z niedowierzaniem. To była radosna wiadomość. Chyba za długo milczałem, bo w słuchawce usłyszałem: - Przepraszam, słyszy mnie pan? Czy wszystko w porządku? Czy jest Marylka?
Wszystko było w porządku. Marylka szczęśliwie była w domu*. Miłego dnia.
*wczoraj, 29 listopada 2013 roku Natalia Gorbaniewska zmarła w Paryżu
z cyklu: Ludzie, których spotkałem
(krawat, no name, hand made, China)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz