poniedziałek, 16 września 2013

1235 krawat, 1235 dzień, 16/05/13

Dzień dobry! Wczoraj byliśmy w mieście Łodzi. Żona poszła na swoje spotkania, a ja z córką udaliśmy się w poszukiwaniu muzeów i innych kulturalnych atrakcji.
Na ulicy Piotrkowskiej wydawało mi się, że jakaś kobieta próbuje spojrzeć w moje oczy.
- Pan sprzeda mi te okulary przeciwsłoneczne - bardziej żądała niż pytała wskazując jednocześnie palcem w stronę mojego nosa.
- Podbili mi oko. Wstydzę się tak chodzić - dodała, zgodnie z prawdą, na swoje usprawiedliwienie.
Tak się złożyło, że drugie, identyczne okulary miałem w kieszeni. Wyjąłem je i podałem kobiecie: - Proszę, niech pani weźmie.
Chwyciła je łapczywie, jak ktoś głodny lub spragniony. Założyła i próbowała w tej trudnej dla siebie sytuacji zachowywać się naturalnie. Pytała się o coś i zapraszała, żeby odwiedzić jakąś galerię sztuki. W pewnej chwili przerwała swoją wypowiedź, pożegnała się i zaczęła odchodzić. Nagle zawróciła.
- Nie mogę tak tych okularów wziąć za darmo - powiedziała wciskając mi jakieś pudełko w dłoń i szybko odeszła.
Przez kilka sekund patrzyłem jak się oddala, po czym spojrzałem na przedmiot, którym mnie obdarowała. W dłoni trzymałem mydełko „Pani Walewska”.
Do muzeów w końcu nie dotarliśmy, bo chwilę później spotkaliśmy po raz pierwszy w rzeczywistości dobrą znajomą ze świata wirtualnego, która w tym dziwnym realnym świecie jest uroczą osobą. W co zresztą nigdy nie wątpiłem.
W drodze powrotnej w samochodzie opowiadaliśmy o swoich spotkaniach w pięknym mieście Łodzi.
- Widzisz - powiedziała żona do córki. - Ze mną zwiedzasz muzea, z tatą ludzi.
Miłego dnia.

z cyklu: Ludzie, których spotkałem

(krawat: Yves Saint Laurent)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz