niedziela, 16 grudnia 2012

961 krawat, 961 dzień, 16/12/12

Dzień dobry!
Minęło 90 lat od chwili, kiedy pierwszego prezydenta Gabriela Narutowicza zastrzelił zamachowiec-nacjonalista. Drugiego obalił wojskowym zamachem ukochany ojciec narodu, który tak naprawdę później rządził choć formalnie urzędował trzeci prezydent. Ten trzeci został obalony w wyniku wojny. Na wygnaniu faktyczną władzę sprawował premier i naczelny wódz, który zginął w wypadku lotniczym. Niedługo później prezydent na wygnaniu stracił władzę, po tym jak kraj został ponownie zajęty, tym razem przez drugiego sąsiada. Następny, marionetkowy prezydent wybrał się w odwiedziny do swoich mocodawców i powrócił stamtąd martwy („pojechał w futerku, a wrócił w kuferku”). Potem prezydenci byli tylko na wygnaniu, w kraju rządzili pierwsi sekretarze PZPR, którzy co 10 lat tracili władzę po krwawych rozruchach i partyjnych intrygach. Ostatni z nich wprowadził wojskową dyktaturę, po czym dogadał się ze swoimi przeciwnikami, obalił sam siebie i dał się wybrać prezydentem. Jak już nim tylko został zaraz go obalono, a głową państwa był jego dawny przeciwnik, który tak skłócił się ze wszystkimi swoimi zwolennikami, że przegrał kolejne wybory. Jego następca rządził dwie kadencje i miał tak ogromne poparcie, iż partia, która go wyniosła do władzy prawie się rozpadła. Kolejny prezydent, tuż przed końcem kadencji, razem z ostatnim prezydentem na wygnaniu zginęli w katastrofie samolotu. Wybrano następnego, który wcześniej twierdził, ze prezydent jedynie służy do pilnowania żyrandola... I tak w największym skrócie wygląda historia prezydentury w Polsce. Normalny to kraj? Miłego dnia.

(krawat: Tascani)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz