poniedziałek, 31 lipca 2017

2647 krawat, 2647 dzień, 30/7/17


Dobry wieczór! Mój czas mija, coraz mniej miejsc, z którymi jestem związany. Zajrzałem na Hożą, do lodziarni. Do Włocha, a Włocha nie ma, choć twierdzą, że jest, bo niby robi dla nich lody wegańskie. Rozumiem, że ludzie muszą płacić rachunki, ja też, więc nie kupuję wynalazków. Teraz wszyscy kręcą lody...
Jak mam grzeszyć, to na całego. Do grzechu nie używam produktów zastępczych. Zresztą w tym nowym lokalu był jakiś nieprzyjemny zapach. Może szykowano deser z kapusty i bobu?*
I nie będzie już w Warszawie prawdziwych lodów cassate, nie będzie moich ulubionych lodów spumoni. Już właściciel mnie nie rozpozna, nie ucieszy się na mój widok, nie pogadamy sobie. Nie ma już lodów u Włocha na Hożej, więc ja na lody muszę jechać do Włoch. Dobranoc.


*ponieważ teraz z wszystkiego trzeba się tłumaczyć, to oświadczam: nie mam nic przeciw weganom

(krawat: River Island)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz