poniedziałek, 21 listopada 2016

2395 krawat, 2395 dzień, 20/11/16

Dobry wieczór! W autobusie na lotnisko była łapanka. Kanary złapały jakiegoś gapowicza-obcokrajowca, który próbował grać głupka, że u niego nie ma „zlotych”, „only euro”.
– Czeńdź many będzie teraz – powiedział kanar i razem z kolegą na smartphonach ustalili obowiązujący kurs, obliczyli kwotę, wydali resztę z paragonem. Trwało to nie dłużej niż dwie minuty. Byli profesjonalni jak cinkciarze.
Z lotniska, po pożegnaniu przyjaciół, zabrała mnie żona i pognaliśmy z krótką, gospodarską wizytą na wieś. Po drodze widzieliśmy kobietę w chustce na głowie, która modliła się przy kapliczce. Ta chusta, choć zawiązana bardzo swojsko, wydawała się jakaś dziwna. Już wiem dlaczego, to była afaratka.
W drodze powrotnej musieliśmy zwolnić trochę, bowiem przed nami jechał na rowerze mężczyzna w odblaskowej kamizelce. Jechał zygzakiem, od pobocza do pobocza. Na kamizelce miał napis: SŁUŻBA DROGOWA. Służba nie drużba, ktoś musi czuwać, spowalniać ruch, by było nam wszystkim bezpieczniej. Dobranoc.


(krawat:  Van Loren)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz