Dobry wieczór! Czytam w gazetach i w internetach o Hells Angels, bo jakiś zjazd mają w Ryni. Ciekawe, czy w tym ośrodku budowlańców, w którym byłem w dzieciństwie? Byliśmy tam dwa razy. Raz pojechaliśmy na krótko pod namiot. O świcie wszystkich obudził straszny krzyk mojej mamy. Wielka ropucha wskoczyła do namiotu i oko w oko zmierzyła się z nią. I chyba padła od tego krzyku. W każdym bądź razie tak się skończyły wyjazdy z naszą mamą pod namiot. Drugi raz byliśmy w Ryni już w domkach, które uchodziły wtedy za bardzo luksusowe. Teraz pewnie ich nie ma.
Ale wróćmy do Piekielnych Aniołów. Wczoraj widziałem ich dwa razy na Mokotowie. Za drugim razem, wieczorem, widziałem oddział England, znaczy się Anglia. Towarzystwo mocno starsze, zdecydowanie lepiej wyglądały babki, bo szczupłe, w ogóle ładniejsze i młodsze. Zadbane i ustylizowane. Faceci w kurtach z organizacyjnym logo, jeden miał do spodnie dresowe i klapki na stopach.
Rano to nawet tych Hells Angels nie poznałem. Wszyscy co prawda mieli t-shirty z logo, ale i brzuchy też mieli potężne. Sami starsi faceci. Wsiadali do busa z rzeszowską rejestracją, więc myślałem, że ekipa budowlana. Sporo teraz remontów wokół. A to okazuje się, że piekielne towarzystwo było. Potem poczytałem o nich w mediach i rozczarowany właściwie jestem, że widziałem to co widziałem. Dobranoc.
(krawat: St. Michael from Marks & Spencer)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz