środa, 30 września 2015

1977 krawat, 1977 dzień, 29/09/15

Dzień dobry wieczór! Późno wyszliśmy na wieczorny spacer. Psy nie robiły niczego szczególnego, poza tym co oczywiście powinny były zrobić, ale mimo to wokół nas nie było już jak w Szwajcarii. Czuć było w powietrzu jakieś napięcie i nawet - chyba z tego napięcia - jakiś człowiek zawył straszliwie. W odpowiedzi nasze psy zaszczekały, zrobiło się swojsko. Potem się uspokoiły. Szedłem trochę zatopiony w myślach, a trochę słuchający opowieści żony. W pewnym momencie moja lepsza połowa zawołała: – Idziesz i nic nie widzisz!
– Coś tam widzę – oponowałem, ale dość biernie.
– Zupełnie nie widzisz jesieni – nachyliła się, żeby zebrać coś co wyglądało podejrzanie. Taktownie milczałem patrząc na nią podejrzliwie, a ona kontynuowała niezbyt zresztą dla mnie sympatycznie: – Stary dziad z ciebie!
Po chwili wyciągnęła w moją stronę dłoń, na której były dwa kasztany.
– Lubię czuć ich chłód – powiedziała i schowała je do kieszeni płaszcza.
Dobranoc.

(krawat: Next)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz