wtorek, 8 września 2015

1956 krawat, 1956 dzień, 8/09/15

Dobry wieczór!
Zrobiłem zakupy w popularnej sieci handlowej „Coccinella septempunctata”. Już zapłaciłem, ale jeszcze stoję przy kasie, bo pakuję do toreb nabyte drogą kupna produkty. Subiekt nie czekając aż się spakuję zaczął obsługiwać następnego klienta.
- No, i co widział pan wczoraj mecz? - zagaja sprzedawcę ten klient za mną.
- Zdenerwowali mnie tylko. Tak się zdekoncentrować, żeby w końcówce bramkę stracić. Patałachy!
- Ale na poważnych niemieckich portalach wszędzie w tytułach „Polen 8:1”. Z szacunkiem. Dla nich wysoki wynik się liczy - „wtrancam się” do dyskusji, bo jeszcze do torby rzeczy wkładam.
- Niemcy pewnie zadowoleni, że Gibraltar strzelił nam, nie im - dwugłosem mówią ten klient i subiekt.
- Nie, oni są zadowoleni, że zagrali świetny mecz. No, i że wygrali ze Szkotami - dodaję.
- Widzisz pan, a nie mówiłem, że trzeba grać do końca - w tym momencie sprzedawca zwraca się do starszego od siebie o jakieś trzydzieści lat ochroniarza, który milcząco przysłuchiwał się naszej rozmowie. - Nie mówiłem! Gra się do końca jak Niemcy. I tego musisz się pan nauczyć.
Właśnie skończyłem pakowanie, a ochroniarz nie pomógł mi odstawić koszyka, choć poprzednio zawsze to robił.
Dobranoc.
(krawat: Milan)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz