Dobry wieczór! Stoję przy ladzie w trzyosobowej kolejce i już nadchodzi czas na mnie. Nagle z piskiem opon pod sklepem zatrzymuje się rower. Do sklepu wskakuje znajomy, z którym od roku nie udaje mi się spotkać. Ściskamy się serdecznie, on mówi, że dostrzegł mnie przejeżdżając i pokazuje napis na koszulce, że jest z Warszawy i w ogóle... Takie swojskie klimaty. - Pędzę! - rzuca na odchodne. Wyskakuje ze sklepu, wskakuje na rower i z piskiem opon odjeżdża. Pani za ladą zastygła jakoś dziwnie, kłaniam się więc uprzejmie, zerkam jakie jest pieczywo i zwracam się do zastygłej: - Widzę, że małgorzatka jest jeszcze. Mogę prosić?
- Czeka na pana od rana - pani w zastygnięciu wręcza mi pieczywo. Dobranoc.
(krawat: Terylene)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz