sobota, 29 sierpnia 2015

1945 krawat, 1945 dzień, 28/08/15

Dobry wieczór! Wracamy, ja i żona, z miłej imprezy urodzinowej. Niby blisko do domu, a daleko, bo a to autobus ma jakąś linię skróconą, a z kolei ten dziwny tramwaj, który przepuściliśmy to była linia zastępcza. Nie do tej zajezdni co zawsze jadą, a jak do tej co zawsze, to inną niż zawsze trasą. Za wcześnie na nocne, za późno na dzienne. Galimatias, panie, czy jak to mówią młodzi: masakra. No, właśnie obok nas stoi para młodych ludzi i też jak my bezradna w tej komunikacyjnej rzeczywistości.
- Nie wiem już, czym pojechać - dziewczyna rozkłada ręce.
- Może coś przyjedzie - chłopak próbuje pocieszać, ale tak bez wiary.
- Przecież wszystko już pojechało!
- Patrz! - krzyczy chłopak. - Są jeszcze ryksze.
Rzeczywiście, na ulicy pojawiły się ryksze. Chyba nawet trzy. Dziewczyna rozejrzała się. Widać, że jest taka zakłopotana. Po chwili wściekle wycedziła przez zęby: - Postęp cywilizacyjny!
Dobranoc.

(krawat:no name)

1 komentarz: