Dobry wieczór! Starego punkowca dostrzegłem zaraz po wejściu do wagonu metra. Był pewnie ze cztery lata ode mnie młodszy. Typowy przedstawiciel pokolenia Jarocina. Brygada Kryzys, Sex Pistotls, Dead Kennedys, Tilt. Wtedy gniew i bunt. Teraz siwe włosy, fryzura w stylu emerytowany irokez, kolczyk w uchu, jakiś znajomy znaczek (za daleko, żeby przeczytać) i na czerwonej koszulce znajomy napis (za bardzo stałem z boku, żeby dostrzec jego treść). Obok nas pokolenie korpo, z głośnym niby-wielko-światowym żargonem. Pewni siebie i pewnie wpatrzeni w siebie. Kiedy do wagonu weszła staruszka stary punkowiec poderwał się i ustąpił jej miejsca. Na następnej stacji pomógł wejść matce z jednym dzieckiem w wózku i drugim, starszym trzymanym za rękę. Wyszliśmy z metra wszyscy, znaczy ja, punkowiec i korpo-banda, która rozpychała się w drzwiach afiszując swoją klasową wyższość. Punk wyminął korpo i zobaczyłem, że pomaga komuś wtargać po schodach walizkę. Na chwilę znikł mi z oczu. Ale zaraz go znów zobaczyłem. Okazało się, iż z metra wychodzimy po tej samej stronie. Po wejściu na górę zatrzymał się, bo przy schodach zobaczył żebrzącego mężczyznę. Wyciągnął z kieszeni drobne i podał je bezdomnemu. Napis na T-shircie szybko mi mignął (i znów wydał się znajomy). Punkowiec ruszył dziarsko przed siebie. A ja patrzyłem w jego oddalające się plecy i zastanawiałem się nad moim i jego pokoleniem. I wtedy wreszcie dotarło do mnie jaki napis miał na koszulce. NO FUTURE. Dobranoc.
(krawat: Burton)

Dzień dobry. Fajny wpis, dzięki.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuń