niedziela, 26 lipca 2015

1913 krawat, 1913 dzień, 26/07/15

Dzień dobry!
Pod koniec lat 70. Tomek Kobyliński, zwany przez nas Kobyłą, zaproponował mi dokładne zwiedzenie Pałacu Kultury i Nauki. Obywał się tam jakiś Kongres Obrońców Pokoju, na który zjechali delegaci z całego świata. Opanowali cały gmach, więc nie wydawała mi się propozycja Kobyły za możliwą do wykonania.
- Pieprzysz Tomku, przecież wykopią nas w drzwiach.
- Zobaczysz, że wejdziemy - po czym mi wyjaśnił, że ma kilka sposobów. - Chodzę tam na wszystkie zamknięte imprezy. Chyba nie myślisz, by mnie ktoś zapraszał.
Akurat tego byłem pewien. Poszliśmy więc do Pałacu. Przed wejściem do Sali Kongresowej kłębił się tłum towarzyszy walczących z pokojem, przepraszam, o pokój. Kobyła stał czujnie i przez swoje druciane okulary czegoś wyglądał. W pewnym momencie zawołał: - Idź za mną! Poszedłem, bo co innego mogłem zrobić? A Tomek ruszył w stronę towarzyszy rasy żółtej, którzy właśnie wychodzili z Kongresowej i w dłoniach trzymali karty wejście. Dopadliśmy ich w gęstym tłumie przy wejściu. Tomek mówił do nich jakieś luźne słowa polskie, rosyjskie, niemieckie i angielskie. Oczami i rękoma pokazywał im coś na górze i na dole. Aż nagle zobaczyłem, że trzyma ich wejściówki w dłoniach, mnie wpycha do drzwi, a ochronie wręcza wejściowe karnety mówiąc: - Zdrastwujcie! Weszliśmy do środka - jak się okazało - jako pokojowi delegaci mongolscy co nas naturalnie zobowiązywało do zachowania godnej postawy. Chwilę posiedzieliśmy na sali obrad. Potem pokrążyliśmy po kuluarach, posililiśmy się w darmowych bufetach i wzięliśmy od różnych delegatów materiały pokojowe.
Pomysł na zwiedzanie tego dnia był rzeczywiście dobry, bo cały dół Pałacu był dla mieszkańców Warszawy zamknięty z powodu Kongresu. Kina, restauracje, wszystko. A my w środku mogliśmy się poruszać bez ograniczeń. Potem Kobyła zaprowadził mnie piwnic Pałacu. Tutaj przestaliśmy udawać delegatów mongolskich. Jak kogoś spotkaliśmy to Tomek mówił, że jesteśmy monterami wezwanymi do awarii i pytał się o jakąś instalacje.
- Jak wiesz na wszystkie imprezy tutaj wchodzę za darmo. Najważniejsze to dostać się na zaplecze. Potem udaję montera i idę na koncert do Sali Kongresowej.
I tak zwiedzając Pałac Kultury odbyłem drogę od mongolskiego delegata do montera.
Dobranoc.

(krawat: St. Michael from Marks & Spencer)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz