środa, 28 stycznia 2015

1734 krawat, 1734 dzień, 28/01/15

Dobry wieczór! Dawno temu - jakieś trzydzieści lat wstecz - kupiłem, książkę Sabiny Sebyłowej „Notatnik z prawobrzeżnej Warszawy”. Uwielbiam prawobrzeżną Warszawę, a Sebyłowa, sama zresztą też pisarka, była żoną poety Władysława Sebyły, który zginął w Katyniu. Przed wojną związany był ze środowiskiem Instytutu Literackiego, którego działalnością w swoim czasie się interesowałem. Sebyłowa swój dziennik, czyli ten „Notatnik z prawobrzeżnej Warszawy”, napisała w czasie wojny. Jest to bardzo ciekawy obraz życia okupacyjnego, takiej codzienności bez bohaterstwa i wielkiej konspiracji. Po wojnie parę razy próbowała książkę wydać, ale niektóre fragmenty mogły uchodzić za drażliwe, więc żeby uratować dziennik przed cenzorem coś tam musiała dodać. Robili to prawie wszyscy, czasami wystarczało dopisać kilka zdań chwalących wiadomo kogo. Ale i tak to jej nie pomogło, więc za życia nie doczekała się publikacji. Wydano dziennik pięć lat po śmierci w 1985 roku. Cenzura na tyle zelżała, że puszczono bez ingerencji wątek katyński i parę obrazków z Rosjanami po wyzwoleniu. Do razu wyjaśniam, nic specjalnie drastycznego. Jednak zostały jej dopiski sporządzone wcześniej z myślą o cenzorze. A w połowie lat 80. cenzura razem z systemem chyliła się ku upadkowi i jej niewielkie dopiski drażniły teraz nowego „pierestrojkowego” redaktora, który sumiennie tłumaczył: nie mogła słyszeć radiostacji Kościuszko, bo tego dnia nie nadawała. nie mogła wiedzieć o powstaniu i manifeście PKWN... To co miało przepchnąć książkę przez sito cenzury, nagle stawało się dowodem jakiejś wyimaginowanej nadgorliwości politycznej. Tak mi się przypomniało... I młodym, i domorosłym historykom dedykuję. Dobranoc.

(krawat: Monti)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz