piątek, 19 lipca 2013

1176 krawat, 1176 dzień, 19/07/13

Dzień dobry! Dwa lata temu bardzo bolał mnie ząb. Na nieszczęście moja pani doktor była daleko w podróży, więc musiałem szukać pomocy gdzie indziej. Szybko okazało się, że prywatne kliniki chętnie wstawią mi implanty, ale stanów zapalnych leczyć nie będą. Udałem się na ostry dyżur. Pani w okienku powiedziała, że oni przyjmują tylko ciężkie przypadki, a ja na taki nawet bez oglądania zęba nie wyglądam. „Niech pan idzie na twarzo-żuchwę” - wskazała w końcu drogę ratunku. Na twarzo-żuchwie pokręcili głowami i nie patrząc na mnie stwierdzili: „Nie u nas, z tym trzeba na szczęko-żuchwę”. Kiedy doszedłem na szczęko-żuchwę w drzwiach usłyszałem, że mam iść na twarzo-szczękę. Na twarzo-szczęce z poszanowania mojej prywatności niczego nie oglądali i poradzili: „Pana przypadek jedynie na protetyce”. Trafiłem na protetykę i tam powiedzieli, że mnie chętnie przyjmą: „A ma pan skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu?” Resztkami sił z protetyki przez twarzo-szczękę, szczęko-żuchwę i twarzo-żuchwę wróciłem do punktu wyjścia i oświadczyłem, że prędzej skonam, a nie wyjdę. Miłego dnia.

z cyklu: Ludzie, których widziałem

(krawat: Carnaval de Venise)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz