czwartek, 11 lipca 2013

1168 krawat, 1168 dzień, 11/07/13

Dzień dobry! Do tramwaju wchodziłem za zgrabną dziewczyną. Jej jasne włosy opadały do pasa tworząc naturalną pelerynę. W pewnym momencie kurtyna włosów osunęła się na bok i ujrzałem nagie plecy w całości zajęte tatuażem. Czar prysł. Znikło wyobrażenie o delikatnie brzoskwiniowej skórze. Usiadłem nie z wrażenia, a z wygody. Miejsce naprzeciwko mnie zajmowała starsza drobna pani. Dość długo - jak to starsi ludzie - szykowała się do wyjścia. Zobaczyłem jak obszerny rękaw bluzki odsłonił tatuaż z numerem. Kiedy w obozie koncentracyjnym wypisywali na skórze ten numer biletu do śmierci była też pewnie nastolatką, tak jak ta dziewczyna z wytatuowanymi plecami. Musiała być wtedy dzieckiem, pomyślałem chwilę później. Widać wyraźnie, że ten numer z nią „rósł”. W czasach mojego dzieciństwa często spotykało się ludzi z wytatuowanymi numerami na przedramieniu. To nie było niczym dziwnym, podobnie jak widok ludzi, którzy na wojnie stracili ręce i nogi. W końcu - w co sam nie mogę uwierzyć - w czasie, kiedy byłem chłopcem Kolumbowie mieli mniej lat niż ja mam teraz. Starsza pani z numerem przywołała mnóstwo wspomnień o ludziach, których już nie ma. I dziwny niepokój, który nie opuszcza. Miłego dnia.

z cyklu: Ludzie, których spotkałem

(krawat: no name)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz