środa, 10 lipca 2013

1167 krawat, 1167 dzień, 10/07/11

Dzień dobry! Jak widzę nagie zdjęcia z Agnieszką Radwańską (znaczy nie tyle widzę, co obserwuję) zbulwersowały bardzo wierzących i bardzo niewierzących. Przy czym bardziej poruszeni byli ci drudzy.  Jako absolwent katolickich uczelni, były dziennikarz Playboya i autor książki o seksie wyrażam w tej kwestii całkowity brak zainteresowania. Ale przypomniało mi to pewną scenę.
Mój ojciec był projektantem konstrukcji wieżowca znanego kiedyś jako Intraco II (to ten obok Marriotta w Warszawie), który na naszej prasłowiańskiej ziemi i za nasze pieniądze zbudowali potomkowie Wikingów. Kiedyś ojciec udawał się do Sztokholmu w celach służbowych, więc poprosił mnie bym nabył drogą kupna jakieś podarki. W tamtych czasach nie było to łatwe zadanie. Szwedzi mieli prościej, przy każdej okazji dawali pomalowanego drewnianego konika. Chciałem się im odwdzięczyć jakąś typowo polską pamiątką, który byłaby estetycznym uzupełnieniem dla butelek wódki wyborowej.
Krążąc w poszukiwaniu odpowiedniego suweniru trafiłem do sklepiku, który znajdował się na Nowym Świecie między barem mlecznym a Chmielną (d. Rutkowskiego, a jeszcze d. Chmielną). Były tam jakieś wyroby ze srebra, kinkiety z mosiądzu i mnóstwo rzeczy drewnianych, charakterystycznych dla przemysłu pamiątkarskiego PRL-u. Głównie brązowe szkatułki i talerze ze wzorami zrobionego z wbitego w drzewo drutu miedzianego (to chyba miało jakąś nazwę, ale nie pamiętam jaką).
Akurat w sklepie była zakonnica i oglądała największy talerz, który miał być prezentem dla jakiegoś ważnego duchownego z Rzymu.
- Ta Syrena ma takie... - zwróciła się do sprzedawcy.
- ... duże i nagie piersi - sprzedawca dokończył, widać spodziewał się takiej reakcji.
- No, właśnie taka tutaj goła.
- Ależ siostro! Przecież nasza Syrenka od zawsze ma gołe piersi! Taka już jest.
I zakonnica kupiła naszą Syrenkę z gołymi cyckami.
Miłego dnia.

z cyklu: Ludzie, których spotkałem

(krawat: Pierre Cardin)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz