Dzień dobry! Kropka jest najważniejsza. Dzisiaj siedzę w domu, więc założę krawat, który kupiłem specjalnie, żeby opowiedzieć o Kropce, tak często obecnej w tym blogu. Opowiem o Kropce i 101 dalmatyńczykach. I o kilku kotach też.
Kropka pierwszy rok swojego życia spędziła w lesie. Ktoś musiał ją dotkliwie pobić, bo weterynarz nawet teraz wyczuwa ślady złamań. Żywiła się czym popadło, i jeszcze dzisiaj jak jest w lesie zjada z krzaków jagody.
Po kilku latach mieszkania pod jednym dachem okazało się, że Kropka ma naturę owczarka. Psa pasterskiego. Jakiś czas temu postanowiliśmy wymienić w domu na wsi okna i jak to zwykle bywa przy tej okazji zbudowaliśmy dom od nowa. Kiedyś przyjechaliśmy na kilka dni nie tyle, żeby "odpocząć" w tych prowizorycznych warunkach, ale raczej po to, żeby nadzorować postęp prac. A jak to na budowie, kilkanaście metrów od domu była ułożona sterta desek. Od momentu przyjazdu Kropka dziwnie szczekała, kręciła się wokół tej sterty i początkowo wyglądało, że remont irytuje ją jeszcze bardziej niż nas. Ale przez dwa dni szczekając ciągnęła nas w stronę sterty desek, ale tam wyglądało, że wszystko jest w porządku.
Jednak zmęczeni tym szczekaniem zaczęliśmy dokładnie się przyglądać i okazało się, że w tej stercie uwięziona jest kotka z kociętami. W prawie niewidocznym dla oka miejscu koty siedziały cicho bojąc się ujawnić, bo wiedziały, że tam są bezbronne. Były już wycieńczone tym zaskakującym aresztem.
Ponieważ Kropka jest psem terytorialnym uwolniona kotka i jej małe zostały uznane za część jej terenu pasterskiego. W związku z tym koty mogły korzystać ze specjalnych praw, przynależnych tylko domownikom. Kocięta mogły sobie pozwalać na zaglądanie do jej miski i też od czasu do czasu były wylizywane. Do końca wakacji dorastały u nas. Potem zostały rozparcelowane po różnych domach.
A dlaczego "101 dalmatyńczyków"? To był chyba pierwszy film, który widziałem w kinie. Albo pierwszy kolorowy. Może pierwszy, na którym sam byłem. Albo to wszystko razem. Nieważne. Pamiętam zatłoczoną salę kina "Sawa" na Saskiej Kępie i to jak przeżywałem tamten seans. Jedno jest pewne. Od tamtego momentu wiem, że kocham psy i kocham kino.
PS. Wiem, że niektórzy modowi puryści z obrzydzeniem patrzą na ten krawat. Nie jest piękny to prawda. Ale tu nie chodziło o krawat, a o opowieść. Zresztą i tak cały dzień w domu spędzam.
Miłego dnia.
(krawat: Walt Disney - Iside)
ale się złożyło. dokładnie rok temu (9.01.10) do naszego domu przyszedł piesek - Pola :)
OdpowiedzUsuń@EJ: to i dedykacja tekstu podwójna
OdpowiedzUsuńWitaj Frankenstein,
OdpowiedzUsuńKropka od razu podbiła moje serce. To zalotne spojrzenie :-). Prawdziwa Dama.
Warto jest założyć odpowiedni krawat z okazji wspólnego niedzielnego przesiadywania.
A puryzm pozostawmy purystom.
Co do Twojej opowieści o wzajemnej opiekuńczości i przyjaźni zwierząt. Na ograniczonej przestrzeni dużo zależy od nas ludzi i naszych emocji. To czy są pozytywne, czy negatywne.
W naszym mieszkaniu czasami przebywają najprzeróżniejsze zwierzaki i nigdy nie objawiają agresji.
Jakiś czas temu, w niezbyt dużym mieszkaniu przebywały obok siebie:
biały szczurek, pisklak wrony siwej, norweski kot leśny i pies....
bez żadnych klatek i barier. Każdy miał swój kawałek podłogi, bez agresji jeden wobec drugiego.
miłego dnia
Vislav
Witaj Vislav.
OdpowiedzUsuńo wszystkim decydują nasze emocje. Z nich płynie nasza siła. Agresja jest zwykle objawem słabości. Bardziej zresztą ludzi niż zwierząt. Pamiętam obserwowałem kiedyś, chyba w Piaskach na Mierzei Wiślanej, jak psy i pałętające się między ludźmi dziki układały swoje relacje. Psy udawały, że dzików nie widzą, bo rozumiały, iż są słabsze. A dziki nie widziały powodu, by zaczepiać psiaki. Nie musiały się bronić, nie były atakowane.
Wielu ludzi odczytuje brak agresji jako słabość, bo zapomina, że agresja może być narzędziem użytym w odpowiednim stopniu, czasie i stosownie do okoliczności. I to jest w naturze zwierząt. Jeśli nie stwarzamy im okazji do agresji, nie korzystają z niej.
Miłego i pogodnego dnia
Frankenstein
śliczny piesek i cudowna historia :)
OdpowiedzUsuńA krawat nie jest taki zły:) ja tam lubię ta bajkę:)
@cupcake: dziękuję. Cieszy mnie, że i Kropka, i historia, i krawat się Tobie podobają. Też lubię "101 dalmatyńczyków"
OdpowiedzUsuńSzacun za bloga, oryginalny pomysł ! :)
OdpowiedzUsuń@Klasa 2010-2013 H: Dziękuję.
OdpowiedzUsuńCudny ten psiak.
OdpowiedzUsuńPodpisano: Kociara ;)
@Biurowa: dziękuję, nie ma różnicy; każdy kto lubi zwierzęta, tak naprawdę lubi psy i koty. Rozważam zresztą, czy w przyszłości nie posiadać i psa, i kota
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńniesamowita historia Kropki, tym chetniej i czesciej bede tu zagladac, bo sama psiara i kociara jestem wiec los zwierzakow nie jest mi obojetny!
Pozdrawiam i lece nadrabiac zaleglosci w czytaniu i ogladaniu :)