poniedziałek, 20 kwietnia 2020
3642 fular, 3642 dzień, 19/04/20, X rok
Dobry wieczór! – Mam denaturat! – zakrzyczałem szczęśliwy na początku pandemii, kiedy przypomniałem sobie, że na pawlaczu mam ukrytą politurę i denaturat. Jakiś czas temu zamierzałem zrekonstruować szafkę starego zegara, ale ciągle nie mam na to czasu. A w pandemii pół litra denaturatu jak znalazł.
Wiem, zaraz będą żarty o przepuszczaniu denaturatu przez chleb, co jest miejską (i podmiejską też) legendą. Dowodem, że myślenie mityczne jest myśleniem bezrefleksyjnym, bo każdy przecież doskonale wie, że lejąc płyn w taką strukturę jak chleb (czyli ciasto) nasączą ją Po prostu ciecz w taką materię musi wsiąkać. Miłośnicy denaturatu co najwyżej taką metodą mogą sobie robić ciastko ponczowe. Fakt, że o specyficznym smaku. Ale to zawsze i trunek, i zakąska.
Sytuacja jest taka, ludzie wykształceni wierzą w to, że ludzie niewykształceni przepuszczają denaturat przez chleb. Jednak jest pociecha. Okazuje się, że dekady powszechnej edukacji w dziedzinie nauk ścisłych przynoszą widoczne efekty. Podczas zbierania materiału do reportażu spotkałem w pewnej miejscowości grupę ekspertów i zawodowych kiperów, którzy na moich oczach pokazali pewien proces. Otóż do dużej butelki po coli wlali denaturat i następnie dodali soku z kiszonej kapusty. Doszło do prostej reakcji chemicznej, w wyniku której udało się zneutralizować zanieczyszczenia. Pozostaje mi wierzyć w skuteczność tej ponoć bardzo popularnej w pewnych kręgach metodzie, bo sam – mimo życzliwych zachęt – nie brałem udziału degustacji. „Smak i zapach zostaje” – powiedzieli mi eksperci. I w to też im wierzę. Dobranoc.
(fular: PP)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz