Dobry wieczór! Dwa dni temu, w niedzielę zmarł Antoni Zambrowski. Nie będę opisywał kim był, bo to każdy znajdzie w internecie. Ja poznałem go w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Przyjął mnie w miejscu swojej pracy na budowie metra, a dokładniej w stróżówce w alei Niepodległości między ulicami Malczewskiego i Odyńca, bo i też tam stróżował. Nawet opozycjoniści musieli z czegoś żyć, a z tego co wiem, nie należał on do tych, którzy uganiali się za zagranicznymi darami. Potem przez kilka lat rozmawialiśmy podczas przypadkowych i dość rzadkich spotkań. Zapamiętałem go jako człowieka skromnego i pobożnego. Jest autorem bardzo ciekawych wspomnień, wyjątkowych, bo chyba jedynych napisanych przez dziecko aparatczyka wysokiego szczebla. Dobranoc.
(krawat: Burtons)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz