Dobry wieczór! Pan szatniarz w sądzie przyjrzał mi się uważnie i zadał pytanie: – Idzie pan na rozprawę?
– Tak.
– Jest pan przesądny?
– Nie.
– Weźmie pan 13. numerek?
– Wezmę.
– Wie pan, niektórzy nie chcą. Może się pan jeszcze wycofać.
– Daj pan spokój, nawet nie spojrzałbym jaką ma liczbę, gdy się pan nie zapytał.
Kiedy wróciłem, nie bacząc na ludzi stojących w kolejce wyciągnął rękę w moją stronę. Po numerek, który mu bez wahania podałem.
– I jak? Dobrze poszło.
– Nie mogę narzekać.
Szybko podał mi płaszcz, rozejrzał się wokół i „mój” numerek wręczył najbliżej stojącej kobiecie.
– Bierze pani trzynastkę. Szczęście przynosi. Pan wygrał sprawę.
Kobieta od razu wzięła numerek, ścisnęła go mocno w dłoni i na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przez moment zastanawiałem się, czy nie powiedzieć, że byłem dość nieistotnym świadkiem , ale w końcu zrezygnowałem. Nie chciałem psuć szatniarzowi dobrej zabawy. Dobranoc.
PS. Na stronach Narodowego Centrum Kultury można znaleźć rozmowę ze mną (jeśli ktoś ma ochotę wysłuchać jej, to proszę kliknąć w to zdanie).
(krawat: Splendore)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz