czwartek, 15 lutego 2018

2947 krawat, 2947 dzień, 14/02/18

Dobry wieczór! Kupiłem żonie Vugue'a, bo leży chora. Pamiętam jak ponad dwadzieścia lat temu krążyła po Warszawie plotka, że jedna z dwóch pań znanych z telewizji ma być naczelną redaktor polskiej wersji amerykańskiego magazynu, który lada moment wejdzie na polski rynek. W związku z tym pewien organ branżowy poprosił mnie, żebym napisał coś na temat tego wejścia. Panie tak rywalizują o to stanowisko, że coś w tym musi być. Tak się złożyło, że zupełnie przypadkiem poznałem dawną szefową jednej z europejskich edycji pisma, więc ją podpytałem o to i owo. Ta eks-szefowa roześmiała się słysząc o rywalizacji dwóch pań i powiedziała krótko, że mogą sobie jeszcze długo tak walczyć, bo sporo wody w Wiśle upłynie zanim w pojawi się Vogue po polsku. Po prostu w latach 90. XX wieku nie było w Polsce takiego rynku reklamowego, który odpowiadałby grupom czytelników, do których pismo chce trafić. Na moją prośbę znajoma sprawdziła też, czy ktoś w USA słyszał o tych dwóch paniach. Okazało się, że nikt. Napisałem więc jak jest naprawdę, lecz redakcja organu branżowego żyła tylko walką dwóch pań. Mój tekst skróciła, coś tam dopisała, ja usunąłem swoje nazwisko. A teraz z satysfakcją stwierdzam, że miałem rację. Z tą wodą w Wiśle. Dobranoc.

PS. Podobno teraz jakieś emocje wzbudziło zdjęcie z okładki. Zupełnie nie wiem dlaczego. Banalna okładka. Odgrzewane kotlety.

(krawat: Woods & Gray)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz