Dobry wieczór! Ponieważ żelazko się zepsuło, po pracy udałem się na Ursynów do pewnego francuskiego sklepu, żeby w nim kupić holenderskie żelazko z Chin. Już sama podróż tam jest egzotyczna, bo na tym Ursynowie wszystko jest odwrotnie. Zupełnie inaczej niż gdzie indziej. Na przykład takie autobusy. Stajesz na przystanku, który normalnie powinien być w kierunku miasta, wsiadasz do autobusu, który właśnie tam powinien jechać, a on jedzie sobie w przeciwną stronę, do tyłu. I nikogo to nie dziwi!? Ale udało mi się jakoś tam dotrzeć i co ważniejsze wrócić. Kupiłem to żelazko. Do niego dorzuciłem spory zapas francuskich serów i tak obciążony ruszyłem do miasta, czyli do domu. Taki objuczony, kaszkiecie i jesionce w jodełkę szedłem wśród tego prószącego śniegu i przez moment czułem się (i pewnie wyglądałem) jak dawniej. Jak w jakimś 43. No, może przesadzam. Ale na pewno jak w 1983. Dobranoc.
(krawat: Designed for T)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz