piątek, 21 lipca 2017

2637 krawat, 2637 dzień, 20/7/17


Dobry wieczór! Siedzę sobie na ławeczce w parku Morskie Oko. Psy się pasą na trawie, komary pasą się na mnie. W tej pozornej monotonii zauważam w ruchach Pchełki zapowiedź obywatelskiego nieposłuszeństwa. Podejmuję więc działania prewencyjne i wołam: – Pchełka! Chodź tutaj!
Nagle obok mnie zatrzymuje się gwałtownie rower atrakcyjnej rudej kobiety lat około 35.
– Ach! – poprawia włosy –. Wołał pan do mnie?
– Nie. Przepraszam, psa wołałem – mówię, choć mam świadomość, że powinienem kłamać.
– Ona też milutka.
Komary wykorzystują moje chwilowe otępienie i przystępują do zmasowanego ataku przywracając mi funkcje życiowej aktywności.
– Niestety, muszę kończyć, bo komary nas zjedzą.
– Jakież to rozkoszne!
Uciekam. Komary pędzą za mną, psy przede mną. Rowerzystka chwilę waha się jaki obrać kierunek, w końcu oddala się w przeciwną stronę. A jeśli jednak to nie wariatka, może jeszcze mam w sobie jakiś magnes. Albo psy go mają. Dobranoc.


(krawat: no name, Chiny, China, hand made)

3 komentarze: