sobota, 24 października 2015

2002 krawat, 2002 dzień, 24/10/15

Dobry wieczór! Dzisaj poszedłem i kupiłem sobie w Biedronce kiełbasę wyborczą, którą zjadłem naruszając tym pewnie ciszę wyborczą. Była smaczna, i co najważniejsze już przeceniona. Po jedzeniu przeczytałem, że ten Koreańczyk co wygrał tegoroczny Konkurs Chopinowski, ten Seong-Jin Cho, to chyba jednak nasz człowiek, bo opowiada, że "nienawidzi konkursów, jest leniwy i lubi piwo zmieszane z wódką ryżową". Mówię wam, to Polak pod żółtym przykryciem.
Ale ja nie o tym, tylko o przymusowym milczeniu, bo właśnie ktoś ze znajomych pisał na Facebooku, że odwiedził dzisiaj ostry dyżur ortopedyczny w szpitalu na Barskiej. Pamiętam jak rok przed złamaniem nogi na rolkach odniosłem (też na rolkach) kontuzję ręki. Nie zauważyłem na Polu Mokotowskim wystających spod asfaltu korzeni drzewa. Nie udało się ich ominąć ani przeskoczyć, za to wyszedł przepiękny potrójny axel z podwójnym rittbergerem. Niestety podparty. Ponieważ ręka mnie po tym podparciu bolała udałem się następnego dnia na ostry dyżur, bo próba zdiagnozowania oraz leczenia urazu prywatnie i za pieniądze mogła trwać nawet i dwa tygodnie. Trafiłem na ostry dyżur na Barskiej, gdzie spędziłem osiem bardzo miłych godzin, bo u połamańców atmosfera jest rewelacyjna. Miły chłopak, któremu wózek widłowy w markecie budowlanym zrzucił paletę na nogę, narzekał tylko, że do domu gdzieś w okolicach Warki musi wracać taksówką, i ze zrozumiałych powodów miał od razu ksywę taksówkarz. Pewna dziewczyna w domu u przyszłych teściów zjechała po schodach łamiąc sobie ręce. Pękala ze śmiechu żartując sobie z tego co może zrobić lub nie z rękoma w gipsie. Poza dużo rozmów w podgrupach, a to w kolejce do lekarza, do rentgena, znów do lekarza i potem do gabinetu zabiegowego. Nawet nie wiem jak czas zleciał.  Po chyba dwóch tygodniach pojawiłem się na zdjęcie gipsu. Znów kolejka, parę godzin czekania. Nagle jakiś mężczyzna radośnie krzyczy do mnie: – Bardzo przepraszam. Jak się cieszę, że pan widzę. Musimy natychmiast dokończyć naszą rozmowę. Tak ciekawie mi się z panem rozmawiało na ostrym dyżurze, ale nagle zmuszono mnie do przerwania tej miłej konwersacji. Pan wybaczy. Zniknąłem, bo wzięli mnie na operację.
I to jest dopiero wymuszenie ciszy.
Dobranoc.

(krawat: Milanówek)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz