piątek, 18 września 2015

1965 krawat, 1965 dzień, 17/09/15

Dobry wieczór!
Do tramwaju wszedł morderca. I zaraz po wejściu się potknął. Nawet nie wiem jak zrobił, bo nie patrzyłem. A kiedy spojrzałem to wydawało się, że pokornie klęczy przede mną. Stałem przy drzwiach trzymając się pałąka. On miotał się na podłodze walcząc ze swoim zbrodniczym sprzętem opakowanym starannie w futerały. Po liczbie i charakterze pakunków widać było, że wybiera się na zbrodniczy meeting zwany polowaniem. Kiedy patrzyłem na niego wzbierała we mnie czysta ludzka wściekłość. Miałem ochotę zatłuc go gołymi rękoma lub po prostu walnąć go piąchą w tłusty, przepity pysk. Powstrzymałem się jednak i niechcący nadepnąłem parciany trok jednego z futerałów. Akurat mężczyzna podrywał się, by wstać. Trok szczęśliwie szarpnął. Zachwiało nim, przechylił się do tyłu i przysiadł. Jedna ze strzelb w futerale zsunęła się z ramienia, spadając na podłogę tramwaju. Nie wypaliła, więc nie było efektu teatralnego. Był już mój przystanek, zadowolony z siebie wysiadłem zostawiając seryjnego zabójcę zbierającego narzędzia przeszłych i przyszłych zbrodni. Już na chodniku odwróciłem się i spojrzałem na niego się z uczuciem nienawiści. Pozytywnej nienawiści.
Dobranoc.
(krawat: Greenwoods Essentials for Everyday Style)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz