sobota, 22 sierpnia 2015

1938 krawat, 1938 dzień, 21/08/15

Dobry wieczór! Wyszliśmy z psami na późnowieczorny spacer. Po drodze nasza parka napotkała inną parę psów. Doszło - jak to w Polsce - do obustronnego prężenia muskułów, warczenia i odszczekiwania się swoim domniemanych prześladowcom. Po minięciu strony pozostały nadal przy swoich stanowiskach, co oznajmiały urbi et orbi groźnym powarkiwaniem. Tak warcząc doszliśmy do nocnej apteki, do której oddalił się nasz przedstawiciel w postaci mojej żony. Ja zostałem z psami na trotuarze. Cyzysława i Pchłomira zastygły wpatrzone w drzwi. Zamilkły całkiem. Ożywały tylko, gdy ktoś pojawiał się w drzwiach. Czuć było, że niepokój w nich narasta. Czekały jednak wiernie jak to psy stróżujące. W pewnym momencie pojawiła się znów warcząco-ujadająca para antagonistów. Nasze nie reagowały zupełnie. Mowa ich ciałek dawała jasny komunikat: „Sorry, nie teraz. Jesteśmy w pracy. Nasza pani zniknęła. Chętnie powarczymy, kiedy indziej”.
Niezadowolone wrogie towarzystwo zamilkło szanując psie obowiązki.Oddaliło się milcząc, choć kiedy odwracały się było widać, że miały ochotę na małą awanturkę. Po jakimś czasie żona wyszła z apteki i mogliśmy ruszyć dalej. Przed sklepem monopolowym natknęliśmy się znów na wrogą parę. Siedziały przywiązane do znaku drogowego i stróżując czekały aż ich państwo wrócą z flaszką. Tym razem nasze postanowiły zademonstrować szczekaniem swoją siłę, jednak spojrzenie uwiązanych przeciwników przekazało im komunikat: „Przepraszamy, ale teraz my pracujemy”. Pchłomira i Cyzysława zamilkły. No, cóż są ludzkie sprawy i psie obowiązki. Dobranoc.
(krawat: Nicola Adriano)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz