Dobry wieczór! Dzisiaj mój przyjaciel poszedł z ojcem po raz kolejny do komisji zajmującej się inwalidami. Przyjaciel to człowiek opozycji, kiedyś dość radykalny, przymierzał się nawet do wysadzenia rurociągu „Przyjaźń”. Gdyby to zrobił to dzisiaj jego pamięć (zakładam, że zginąłby w tym zamachu bohatersko) czcilibyśmy tak jak za PRL-u Mariana Buczka. Towarzysząc ojcu w tej komisji dla inwalidów spędził cały dzień. Tam warunki uwłaczające godności ludzkiej, chodzi o sposób traktowania inwalidów przejawiający się w tak prostych sprawach jak organizacja przyjmowania interesantów. Od wieków wiadomo, że nic tak nie sprawia przyjemności jak dobry ubaw z garbatego lub kuternogi. W każdym bądź razie ojcu znajomego udało się przejść tę ścieżkę zdrowia i częściowo swoją sprawę posunąć trochę do przodu. Ale w końcu to inwalida z dwudziestoletnim stażem. Kiedy wyszli z tej instytucji starszy pan odwrócił się do swojego syna, spojrzał mu w oczy i wykrzyczał: - I taką k***wa wolność mi wywalczyłeś!
I wcale mu nie chodziło o to, że syn tego rurociągu nie wysadził.
Dobranoc.
(krawat: St. Michael from Marks & Spencer)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz