wtorek, 28 lipca 2015

1915 krawat, 1915 dzień, 28/07/15

Dobry wieczór! Dopiero dzisiaj się dowiedziałem, że kilka miesięcy temu zmarła pani Maria Kosiarska. Dla studentów historii KUL-u była to postać niezapomniana. Uczyła nas łaciny. Jeśli cokolwiek pamiętam z tego języka to wyłącznie jej zasługa. Była nauczycielem surowym, srogim, ale sprawiedliwym. Miała tak przygotowany system prowadzenia zajęć, że każdy z nas musiał kilka razy uczestniczyć w lekcji. Nie można było być na zajęciach nieprzygotowanym, cały czas trzeba było uważać. Wtedy to był prawdziwy koszmar, szczególnie jeśli zajęcia odbywały się rano. Ale dzisiaj miło to wspominam. Nie pamiętam też, żeby miała jakieś przezwisko. Wystarczyło powiedzieć „Kosiarska”, a już ciarki przechodziły po po plecach.
Ponieważ zmieniałem w trakcie studiów uczelnie z niektórych egzaminów na KUL-u byłem rozliczany indywidualnie. Ale akurat z opóźnianiem egzaminu z łaciny tak przesadziłem, że zdawałem go dopiero tuż przed obroną pracy magisterskiej. Nie był to najlepszy pomysł, bo musiałem się specjalnie do tego przygotowywać. Wspomagała mnie koleżanka z filologii klasycznej. Przy jej pomocy, zgodnie z moją strategią egzaminacyjną, mogłem przygotować kilka problemów gramatycznych, żeby w razie kłopotów pociągnąć Panią Marię za język. Koledzy przestrzegali mnie, że nie jest to osoba skłonna do dygresji i są małe szanse, bym sprowokował ją do rozgadania się. Ale jednak udało mi się. Pani Kosiarska po prostu kochała łacinę i jak mogła coś o niej powiedzieć ciekawego to mówiła. Ostatni raz spotkałem ją podczas wizyty w Lublinie lat temu sześć albo siedem. Nic się nie zmieniła i wydawało się, że ze swoim charakterem i wyglądem należy do osób żyjących wiecznie. Niestety, nie jest to prawdą. Dobranoc.

(krawat: Tie Rack)

1 komentarz: