czwartek, 2 kwietnia 2015

1798 krawat, 1798 dzień, 2/04/15

Dobry wieczór! Spotykam go czasami na spacerze. Ja z psami, on też. Rozmawiamy ze sobą, o wszystkim i o niczym. Przygarnął jakiś czas temu kundelka, któremu poświęca dużo czasu. Wywnioskowałem, że jest rencistą, osobą poważnie chorą. Kilka dni temu widziałem go w metrze. Żebrał. Siedział na kocach z psem, którego troskliwie opatulił. On pierwszy mnie zauważył, wyczułem jego wzrok, który po chwili gdzieś umknął. Zrozumiałem, że nie chce bym go rozpoznał, więc udałem, że nie widzę. Minąłem go obojętnie. Właściwie nie wiem, jak miałbym się inaczej zachować. Podejść i rzucić monetę. Pochwalić troskliwe opatulenie psa, albo zapytać się, czy „utarg” jest dzisiaj udany. Zapytać, jak panu się żebrze? Nie wiem, czym się zajmuje większość spacerujących z psami, których spotykam. Może któryś z nich jest zawodowym mordercą? A tu tak nagle poznaję coś czego najczęściej nie chcemy widzieć i wiedzieć. Ta wymuszona obojętność daje nam co prawda szansę normalnie nijakich kontaktów na spacerach z psami, choć - nie ukrywam - jakoś dziwnie, niezrozumiale ciąży. Czuję się bezsilny, bezradny. Dobranoc.

(krawat: Ciro Cittero)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz