czwartek, 2 października 2014

1616 krawat, 1616 dzień, 2/10/14

TYLKO DLA DOROSŁYCH
Dobry wieczór! I masz babo placek! Nabijam się z życia literackiego, a sam dostałem via internet propozycję uprawiania cyberseksu. Od razu sobie pomyślałem o czymś znanym mi z kina, a mianowicie o „orgasm machine” z filmu Woody'ego Allena (a który to film koteczku, hę?). Ponieważ jestem człowiek staroświecki i nie polegam już na swojej wyobraźni, a tym bardziej na pamięci, więc grzecznie się zapytałem co to jest ten cyberseks. Otrzymałem następującą odpowiedź: „Opowiada się o swoich zabawkach, co się ma w majtkach”. Grzecznie podziękowałem stwierdzając, że wolę dość banalne i tradycyjne metody, na które to stwierdzenie otrzymałem lakoniczne: „Jak każdy”. Na tym urwał się kontakt z cyberseksoferentką. Nie ukrywam, że w wyniku tej krótkiej wymiany zdań przeżyłem rozczarowanie tym całym postępem technicznym. Wydawało mi się, że cyberseks to powinno być przynajmniej jakieś oprogramowanie, które zmienia laptopa czy innego tableta w gadżet erotyczny. I po zastosowaniu tego oprogramowania ma się orgazm przez wibrację klawiatury na opuszki palców. A tu się okazuje, że to cyber to ma być zwykłe ględzenie, jakaś korespondencja, generalnie grafomania. Ale może się mylę. Może to kolejny dowód, że wielka literatura trafia pod polskie (cyber)strzyechy. Dobrej nocy życzę!

(krawat: Gant)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz