poniedziałek, 2 września 2013

1221 krawat, 1221 dzień, 2/09/13

Dzień dobry! Latem odbyło się kilka akcji zachęcających do czytania książek. Akcję wsparły media i zdaje się, że publiczne pieniądze. Pan Zdrojewski narzekał w telewizji, że Polacy nie czytają i w ogóle za mało wydają na książki. Zgadzam się z panem ministrem od kultury i dziewictwa narodowego, ale teraz inny wątek tej samej sprawy. Na fejsbuku moi realni i wirtualni znajomi zbierali na podręczniki szkolne dla dzieci z biednych domów. Nie wątpię w ich szlachetne intencje, więcej podziwiam ich i szanuję, ale powiem tak: podręczniki w Polsce to zwykły biznes, jeden zresztą z najlepszych. Najwięksi wydawcy zgarniają krocie. Komplet nowych podręczników dla jednego dziecka to wydatek ok. 500 złotych. A wydawcy dbają o to, żeby przez zmiany programowe rynek wtórny ograniczyć do minimum. Książki do szkoły są zresztą źle napisane (bo chodzi o to, żeby podręczników było jak najwięcej) i mają brzydką szatę graficzną. W czołowych krajach Unii Europejskiej, do których tak aspirujemy, podręczniki są za darmo lub są dużo tańsze. Moim zdaniem obowiązujące reguły rynku podręczników w tej chwili naruszają art. 70 Konstytucji RP. A polskich wydawców stać, by obdarować podręcznikami kilkanaście tysięcy najbiedniejszych rodzin.
Wracając do tego co mówił min. Zdrojewskiego, warto zadać pytanie: czy łatwo jest zachęcić rodziców dwójki dzieci, ludzi nieoczytanych i rzadko kupujących książki, którzy na podręczniki szkolne wydawali łącznie tysiąc złotych, by regularnie kupowali przynajmniej 1 książkę w miesiącu? Miłego dnia.

z cyklu: Media w cytatach

(krawat: Akzente)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz