niedziela, 27 maja 2012

758 krawat, 758 dzień, 27/05/12


Dzień dobry! Było to dawno, w czasach kiedy na Cyganów nikt nie mówił Romowie. Zmierzałem z kolegą do kina „Wiedza” w Pałacu Kultury i Nauki, kiedy nagle zza trybuny honorowej wyskoczyła Cyganka oferując nam darmową wróżbę. Wychowany w duchu umiarkowanego racjonalizmu miałem już odmówić, ale mój potężnie zbudowany kolega o duszy baranka z dziecinnym entuzjazmem wyraził zgodę. Wzięła nasze dłonie i coś pod nosem przez chwilę pobredziła.
- Żeby wróżba się spełniła musicie na chwilę dać mi monetę dziesięciozłotową - powiedziała kobieta.
Bez wahania mój wielki kolega wyjął dychę z kieszeni i wręczył wróżbitce. Cyganka rzuciła ją w górę, Kopernik na monecie zawirował na niebie i po chwili opadając zniknął gdzieś w jej szacie.
- Nie dla mnie, nie dla was, ale do Pana Boga poleciała - Cyganka pokazała puste dłonie. 10 złotych bezpowrotnie się ulotniło.
- Jak ci dam w ryja to Pan Bóg mi zwróci tę dychę? - zapytał mój druh. I nie do dziś nie wiem kogo bardziej zaskoczył, mnie czy wróżbitkę.
- A 5 złotych może być - Cyganka bardziej stwierdzała niż pytała, bo błyskawicznie wcisnęła piątaka w dłoń mojego kumpla i ulotniła się szybciej niż wcześniej moneta z Kopernikiem.
Od tej chwili wiem, że nawet najlepsze wróżby spełniają się tylko w połowie.

z cyklu: Ludzie, których spotkałem

(krawat: George, Man)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz