Dzień dobry! Miałem kilkanaście lat. Był późny, nieprzyjemnie wilgotny wieczór. W ciemnym pokoju słuchałem jazzu. Ze sterty wygrzebałem długogrającą płytę enerdowskiej Amigi. W tym entuzjastycznym nastroju młodzieńczej ponurości puściłem muzykę kwartetu trębacza Clifforda Browna i perkusisty Maxa Roacha. To była chwila. Ułamek sekundy, kiedy w trąbce Browna usłyszałem echo Nowego Orleanu. Nadal nie rozumiem, dlaczego to dla mnie takie ważne. Miłego dnia.
(krawat: Robin Ruth)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz