poniedziałek, 2 stycznia 2012

612 krawat, 612 dzień, 2/01/12


Dzień dobry! Był samotnym długodystansowcem. Najszybszym jakiego widziałem. Taki talent samorodny. Mieszkał pod Warszawą, miał kilka kilometrów do stacji kolejowej i żadnego do niej transportu. Chodziliśmy razem do szkoły. Znaczy on biegał, ja czasami zaglądałem. Ścigałem się z nim na 1500 metrów. Zawsze dobiegał do mety zanim zdążyłem wypalić papierosa. Ponieważ dublował wszystkich po pierwszym okrążeniu, postanowiono wystawić go na spartakiadzie młodzieży. Akurat wyrzucono mnie ze szkoły, kiedy on wrócił z badania lekarskiego. - Nie wystartuję. Mam chore serce. Ale biegać muszę, inaczej nigdy nie zdążę na pociąg - powiedział i pomknął na stację, by się nie spóźnić na powrotny do domu. Patrzyłem za nim. Szybko wybiegał z mojego życia. Miłego dnia.

z cyklu: Ludzie, których spotkałem

(krawat: River Island)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz