
- Zeszyt do PO jest jak mundur. Nienaganny i bez okładki - mówił major.
Mój miał obsceniczne rysunki i frywolne napisy. Idac na ostateczne zaliczenie okleiłem okładkę kredowym papierem. Umieściłem naklejkę „Dzień czynu partyjnego”.
- Sieczkowski, wy mnie zawsze tak pod serce - wzruszył się peowiec. - Ale dlaczego uciekliście z prac społecznych? Biegliście zygzakiem!?
No, właśnie. Dlaczego? Dlaczego zygzakiem?* Miłego dnia.
*odpowiedź wieczorem po godz. 22.00
Nadeszła godzina, więc piszę drugą część.
- Panie profesorze, ćwiczyłem ucieczkę spod obstrzału bronią maszynową - odpowiedziałem, choć zjawisko biegu zygzakiem miało bardziej prozaiczne przyczyny. I choć powszechne, peowiec mógłby je uznać w warunkach szkolnych za naganne.
- Sieczkowski, dam wam szansę. Jak odpowiesz na pytanie, ile gwiazdek ma kapral, to masz piątkę na koniec semestru - powiedział.
Byłem gotów przyznać kapralowi nawet wężyk generalski, ale cała sala przyłożyła dwa palce do ramion.
- Żadnej gwiazdki, ma dwie belki - rzuciłem z tryumfalnym uśmiechem.
Dzisiaj myślę, przypominając sobie różne zdarzenia, że jak mało kto tolerował, a nawet chyba lubił moją bezczelność.
PO - Przysposobienie Obronne
z cyklu: Ludzie, których spotkałem
(krawat: Cacharel)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz