
Dzień dobry! Część II. Ulotki i broszury rozdawaliśmy w czwórkę. Monika, Zygmunt, Paweł, no i ja. Młodsi brali te z lat 50. Były tak siermiężne, że wyglądały jak biuletyny KOR-u. Milicjanci nic nie chcieli, bo mówili, ze seks ich "nie dotyczy". Jaskrawo kolorowe brały staruszki. - Nie mam czerwonej! Zieloną pan da! Pomarańczową! - i nie czekając na reakcję wyrywały nam z rąk rzeżączkę lub inny syfilis. Miłego dnia.
z cyklu: Ludzie, których spotkałem
2. dzień głodówki
(krawat: Strange of London, 70's)
heh : ))
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga ^^
uwielbiam polskie podejście do kwestii darmochy :)) jak dają, to brać, nawet jeśli to rzeżączka - cóż za barwny, plastyczny przykład tego, jacy jesteśmy jako społeczeństwo :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń