sobota, 1 stycznia 2011

246 krawat, 246 dzień, 1/01/11

Dzień dobry w Nowym Roku! Dzisiaj taki dzień, że jeśliby ktoś chciał zacząć wojnę to spokojnie może to zrobić. O ile sam będzie miał trzeźwą armię. I to jest najtrudniejsza część tego zadania. Jeśli mnie pamięć nie myli to tylko Fidelowi Castro udała się rewolucja 1 stycznia. I sekretarz Stalina też uciekł w Sylwestra. Dla zmęczonych rewolucjonistów i nie tylko przygotowałem pewną dłuższą opowieść. Miłego dnia. Jeszcze raz Szczęśliwego Nowego Roku!

(krawat: Don Rodrigo)

Była to pamiętna Zima Stulecia, czyli noc z 31 grudnia 1978 na 1 stycznia 1979 roku. Tego wieczoru za punkt kontaktowy służyła nam knajpka "Fregata" na Międzynarodowej, zresztą nadal istniejąca. Dzisiaj ona robi za relikt-relikwię starej Warszawy, wtedy miała opinię raczej podłą, ale zawsze miała piwo i inne niezbędne trunki. Tam więc zbieraliśmy się na Sylwestra zbierając siły przy pomocy kurczaka z rożna, piwa i winiaku luksusowego. Zbiórka przebiegła bez większych przeszkód, ale później nastąpiły nieoczekiwane okoliczności. Ktoś odwołał jedną imprezę, na drugiej na mam się nie podobało, trzecia była całkowitym niewypałem. Po całym mieście mimo tragicznych warunków poruszaliśmy się świetnie, przez pewien czas woził nas radiowóz MO, którego załoga ochoczo degustowała nasz doskonały, choć polski calvados "Złota jesień". Potem na podobnej zasadzie wydzierżawiliśmy karetkę pogotowia, tym razem chyba zadziałała magia winiaku klubowego.
Wreszcie dotarliśmy do znajomego. I tutaj pod jego domem - a muszę publicznie się przyznać, bo wyrzuty sumienia dręczą mnie od dziesięcioleci - ukradłem skrzynkę dobrze już zamrożonych butelek mleka. Niestety, kradzież nie była w stu procentach udana, bo w mieszkaniu okazało się, że ktoś z mojej skrzynki ukradł mi jedną butelkę mleka. Oburzony tym niecnym wystepkiem chciałem nawet iść pod drugą skrzynkę, ale całe towarzystwo mnie powstrzymało. Dalszą część Sylwestra spędziliśmy w ten sposób, że część obtłukiwała ze zlodowaciałego mleka szklane butelki, inni rozpuszczali lodowe bryły mleka w garnku na gazie. Jeszcze inni na wszelki wypadek przesączali je przez sitko, by żadna drobinka szkła nie zrobiła nam krzywdy. Pokazuje to dobitnie, że nawet będąc pod wpływem, wykazaliśmy zbiorową odpowiedzialność i dojrzałość. Tak przygotowane mleko razem z jarzębiakiem spożyliśmy na wczesne śniadanie.
Nie wiem, czy w wyniku działania słynnego ixi, które podobno było używane do mycia butelek po mleku, czy też właściwości rakotwórczych jarzębiaku, o których wtedy plotkowano, ale zmienił mi się po tym Sylwestrze metabolizm. Przez kilka lat nie trawiłem mleka. Jarzębiak przyswajałem bez trudu. Po wypiciu mleka dostawałem czerwonej wysypki. Czasami wystarczyło, że tylko ustami dotknąłem mleko w szklance, a natychmiast zmieniało się ono w zsiadłe. Były takie podejrzenia, że może nadmierna obecność jarzębiaku w organizmie wpływa na zsiadanie się tego mleka, ale to nieprawda. Zjawisko ostatecznie minęło wraz z nastaniem mleka pasteryzowanego, więc to z kolei potwierdzałoby teorię o obecności ixi w mleku.
W każdym bądź razie z mlekiem trzeba uważać.

PS. Komunikat Wschodniego Instytutu Badania Opinii o Krawatach. Dziękuję za udział w ostatnie Sylwestrowej ankiecie. Mimo że trwała zaledwie kilkanaście godzin zagłosowały w niej aż 24. osoby. Większość, czyli 50% (12 osób) uznała, że w Sylwestra powinienem założyć krawat tylko do piżamy. 41% (10 osób) opowiedziało się za tym, żew Sylwestra krawat powinienem mieć i do garnituru, i do piżamy. Tylko dwie osoby (8%) uznały, że krawat mogę założyć wyłącznie do garnituru. Wygrała więc idea pyjama party.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz