piątek, 7 maja 2010

7 dzień, 7 krawat, 7 maj

















































200% śledzia.

Wziąłem dziś urlop, słońce nieśmiało wygląda, więc można być na większym luzie.

Nie prasuję też koszuli.



A specjalnie dla Eli Smoleńskiej przez kilka dni będę zakładał takie krawaty, których nie da się łatwo powtórzyć.

Zresztą, czy to śledź?

Nie lubię, w ogóle nie jem i nie znam się na rybach.


(krawat: Ralph Marlin)



Facebook:

Krystyna Kosicka i Renata Wróbel lubią to.
Renata Wróbel wtf is urlop :(
7 maja o 11:27 ·
Maciej Gawlikowski Sam prasujesz koszule???
7 maja o 11:34 ·
Grzegorz Sieczkowski sam prasuję, to prawda (co prawda angielskie koszule są najczęściej z bawełny, której można nie prasować), ale i tak prasuję.
7 maja o 11:36 ·
Maciej Gawlikowski Może jeszcze okna myjesz?
7 maja o 11:38 ·
Grzegorz Sieczkowski z tym gorzej, generalnie nie lubię sprzątać, po 15 minutach pokój hotelowy wygląda tak jakbym tam mieszkał od 100 lat, koszule prasuję, bo tak się przyzwyczaiłem. Lubię pastować buty i tu jestem championem, przyjmę wyzwanie z całego świata
7 maja o 11:41 ·
Maciej Gawlikowski Gdybyś jeszcze okna mył, to uznałbym, ze byłeś świetnym materiałem na żonę! ;-)
7 maja o 11:53 ·
Grzegorz Sieczkowski okna myłem tylko za pieniądze, i to też w ekipie, wolałem brać/ narzucać funkcje doradczo-menedżerskie
7 maja o 11:54 ·
Maciej Gawlikowski Też myłem! Za komuny. Woda, ludwik, szmata, ściągaczka i jazda! Jeszcze śrubokręt do tych cholernych szwedzkich okien.
Mam taki uraz, że nigdy nie umyłem później swoich okien. Zawsze się wyprowadzałem z mieszkania, kiedy już szarzał widok za oknem. Teraz żona mnie wyręcza :-)
7 maja o 11:57 ·
Grzegorz Sieczkowski Najgorsze okna to były na bloku operacyjnym, gdzie pracowałem, to rozkręcanie itd. Sala operacyjna przeszklona jak galeria, bo to był przed wojną biurowiec. Wszystkie nie dokładności były widoczne. Na szczęście w pewnym momencie namówiłem kolegę, że pójdę załatwić sprawy, których on nie potrafił załatwić.
7 maja o 12:01 ·
Maciej Gawlikowski Najgorzej wspominam okna w hali produkcyjnej w jakiejś Geofizyce, czy czymś podobnie się nazywającym. Były niemyte od czasów wczesnego Gierka. I co gorsze - nie były rozkręcane. Straty w szkleniu były spore :-)
7 maja o 12:04 ·
Grzegorz Sieczkowski były też - w halach i na dużych korytarzach - takie okna w metalowych/ stalowych ramach, ciężkie jak cholera, zawsze za duże, pobrudzone farbą olejną, koszmar
7 maja o 12:07 ·
Maciej Gawlikowski Ale Lolek miał jeszcze gorzej w kamieniołomie i na ludzi dzięki temu wyszedł, więc mamy szanse ;-)
7 maja o 20:08 ·
Grzegorz Sieczkowski masz rację, jeszcze mamy szansę, zobacz teraz już się nie mówi: "wyjść na ludzi"
7 maja o 20:13 ·
Maciej Gawlikowski Od czasów niepopularnej formacji o nazwie ZOMO!
7 maja o 20:29 ·
Grzegorz Sieczkowski przed stanem wojennym w Wawie mówiło się Golędzinów, ze względu na lokalizację
7 maja o 20:49 ·
Maciej Gawlikowski Sporo przed stanem wojennym :-)
Gazrurę wznieś! Szeregi mocno zwarte!
Patrz, w „CaféSnob” Gęgaczy szemrze tłum!
To społeczeństwo wciąż jest krnąbrne i uparte,
najwyższy czas przyłożyć kilka gum!

Więc wolny szlak chłopcom z Golędzinowa!
Więc wolny szlak temu, co pałę ma!
Gazrurę w górę wznieś i śmiało wal po głowach!
Zamordobrania znów nadchodzi czas!

A gdy spod pał Gęgaczy krew wytryśnie
i w nery werżnie się ubecki but,
jutrzenka wzejdzie znów w ludowej nam ojczyźnie
i wnet nastąpi gospodarczy cud!

Więc wolny szlak chłopcom z Golędzinowa!
Więc wolny szlak gierojom z KBW!
Najwyższy czas zapełnić cele Mokotowa
i ku wolności wieść w kajdankach lud!
7 maja o 20:57 ·
Grzegorz Sieczkowski aż tak stary nie jestem, stan wojenny to dla Golędzinowa była forma rebrandingu, mówiąc współcześnie
7 maja o 21:01 ·
Maciej Gawlikowski Gdy ruszał Golędzin, gdy poszły w ruch pałki
i krew się na placach polała,
pan Rotmistrz pięćsetką, miast gminnej zapałki,
hawańskie cygaro zapalał.
O cześć ci, Rotmistrzu przezorny,
żeś nie dał się wciągnąć w te bzdury.
Za chwilę się zmąci nurt czysty historii
i gówno popłynie do góry.
7 maja o 21:18 ·

Maciej Gawlikowski I jeszcze:
Z Golędzinowa skapcanieją chłopcy,
pały z zwiotczałej wypadną im ręki,
jakże im bowiem gości brać pod obcas,
gdy pełne nawet cele Białołęki?

oraz:

Słychać strzałów łoskoty,
słychać pałek łomoty,
to Golędzin studentom łoi skórę!

Ach, piękne życie jest bezpieczniaka,
gdy powracają minione dni!
Już słyszy głosy: szykuj donosy
i do Pałacu Mostowskich mknij!

To z dedykacją dla bezpieczniaka, którego masz wśród "znajomych" :-)
7 maja o 21:42 ·
Grzegorz Sieczkowski dziękuję w jego imieniiu
7 maja o 21:43 ·
Maciej Gawlikowski Ku chwale ludowej ojczyzny!
7 maja o 21:44 ·
Grzegorz Sieczkowski Oszywiście panie kapitanie, ooszywiście...
7 maja o 21:45

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz