wtorek, 14 maja 2019

3402 krawat, 3402 dzień, 13/05/19, X rok

Dobry wieczór! Żeby się schować przed nieprzyjemnymi zjawiskami atmosferycznymi wszedłem na rondzie Waszyngtona do pewnego lokalu, który był kiedyś Cepelią. I dla mnie tą Cepelią zostanie na zawsze. Kiedy nastał kapitalizm w tej Cepelii zaczęto handlować łachami z Zachodu. Ceny były zaskakująco niskie, a wśród rzeczy różnych i dziwnych, udawało się wyłuskać coś atrakcyjnego jak marynarka z wielbłądziej wełny. Zachęcony tym sukcesem kupiłem też czarne wiedenki. Eleganckie, lekkie, z oznaczenia wynikało, że skórzane. W nich też udałem się na dużą popijawę, a idąc na nią z satysfakcją odnotowałem, że buty są wygodne i szybko się rozchodzą. Po wypiciu morza piwa i zmaganiu się z bilardem, postanowiłem się oddalić na za zasłużony wypoczynek. W drodze powrotnej zaskoczył mnie deszcz, ale ja chciałem spacerować w jego strugach, bo po ciepłym dniu przyjemnie orzeźwiał. W pewnym momencie zauważyłem, że zaczynam dziwnie kuleć, ale uznałem, iż to skutek uboczny dużej ilości alkoholu. Ale dotarło w końcu do mnie, coś niepokojącego z moją nogą się dzieje. Gdy się przyjrzałem okazało się, że odpadł obcas z buta. Niedługo potem odpadł i z drugiego. A to zostało z butów zaczęło rozpływać się w deszczu. Po prostu, kupiłem świetne, piękne trumniaki. Z skóry, ale tekstylnej. Resztę drogi pokonałem bez butów. Nie musiałem ich nawet zdejmować, bo same zeszły. Dobranoc.

(krawat: Ambiance Krefeld)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz