Dobry wieczór! Środy są męczące. Cały dzień spędzam ze studentami na uczelni. Kiedyś wydawało mi się, że nigdy nie będę nikogo uczył. Szczególnie mocne to postanowienie było po praktykach studenckich w podstawówce i liceum. Powiedziałem wtedy, nigdy więcej. Jak mi kazano po zakończeniu studiów zgłosić się do tzw. pełnomocnika do spraw zatrudnienia absolwentów szkół wyższych, to poszedłem do niego i powiedziałem, że wolę umrzeć niż uczyć w szkole. A on (jako urząd on, jako osoba – ona) powiedział(a): „Może pan umierać, i tak nie mam dla pana żadnej pracy”. Oboje odetchnęliśmy wtedy z ulgą. A teraz uczę i mam z tego satysfakcję. Tak się dziwnie porobiło. Dobranoc.
(krawat: Cezan)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz