Dobry wieczór! Spotkaliśmy się na ulicy. Znany artysta i ja – skromny człowiek. On i ja mieliśmy kaszkiety i jesionki w identycznym fasonie. Jego ubranie w błękicie Thénarda, ja w beżowo-czarną jodełkę. On i ja z siwą, krótką brodą. Uścisnęliśmy sobie dłonie i natychmiast podeszliśmy do bankomatów. Ja stanąłem przy jednym, on przy drugim. Trochę wyglądaliśmy jak para bliźniaków.
– Cienko – powiedział patrząc na moje trzy skromne banknoty.
– No, cóż nie jestem tak popularnym artystą – odparłem patrząc na gruby plik w jego dłoni.
Każdy z nas poszedł w swoją stroną niosąc swój krzyż. Przepraszam, portfel. Dobranoc.
(krawat: Montecristo)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz