czwartek, 15 marca 2018

2977 krawat, 2977 dzień, 15/03/18

Dobry wieczór! Przy wiadukcie wszedłem do takiej windy dla inwalidów. Przez całą jazdę trzeba trzymać guzik. To trzymałem i jechałem. Aż dojechałem. I okazało się, że drzwi nie dają się otworzyć. Winda nie chce też zjechać z powrotem. Stałem więc waląc pięścią w drzwi, ale ludzie mijali mnie obojętnie. Żadnej reakcji. Oczami wyobraźni widziałem jak znajdują po kilku dniach moje ciało z zastygłą pięścią przy szklanych drzwiach. Na tę myśl wściekłem się i kopnąłem w te drzwi mocno nogą (a z powodu bolącego kolana tej nogi chciałem jechać windą). Wszystko drgnęło, ruszyło w dół, gdzie szybko opuściłem windę obiecując sobie, że nigdy już do niej nie wejdę. Tylko język siły przynosi efekty. Wszędzie. Dobranoc.

z cyklu: Ludzie, których (nie) spotkałem

lub

Windy, którymi jechałem

(krawat: Graf Longina)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz