piątek, 26 maja 2017

2581 krawat, 2581 dzień, 25/5/17



Dobry wieczór! Zadzwoniła do mnie znajoma. Z Anią znamy się od niepamiętnych czasów, czyli od szóstego roku życia. Potem zaliczyliśmy razem w jednej klasie 8 lat podstawówki. Jeszcze kilka lat temu była moim wydawcą.
– Lubisz muzykę baroku? – zapytała się od razu, ledwie podniosłem słuchawkę.
– Lubię – odpowiedziałem trochę zdziwiony, ale przyjaciele przyzwyczaili mnie do dziwacznych pytań, choć to akurat wcale takie dziwne nie jest.
– No, właśnie. A ja nie lubię.
– Szkoda.
– Ale czy ty na pewno lubisz?
– Lubię. Nie tylko zresztą barok, słucham dużo różnej muzyki. Dla mnie to... – chciałem dać dłuższy wywód o tym, czym dla mnie jest muzyka.
– Mnie chodzi tylko o muzykę baroku...
– Tak. Bardzo lubię Bacha. Vivaldiego, szczególnie w wykonaniach Academy of St. Martin in the Fileds pod batutą sir Neville'a Marrinera, lubię też...
– A Telemann?
– Mam płytę...
– To dobrze.
– Dobrze, że mam płytę?
– Że lubisz Telemanna. Pójdziesz z moją córką na koncert.
– A ty nie możesz?
– Nie lubię muzyki baroku. Nikt ze znajomych córki nie lubi muzyki baroku. Jesteś jedynym. Musisz.
I tak poszedłem do Filharmonii Narodowej z atrakcyjną dziewczyną, która we Włoszech u jakiegoś azjatyckiego mistrza uczy się starej metody masażu leczniczego. Mistrz też powinien być chyba stary... Byliśmy na koncercie „Telemann – polski kompozytor honoris causa” w wykonaniu Orkiestry Kore z solistami Les Musiciens de Saint-Julien.
A tak przy okazji mam rozległe zainteresowania muzyczne... Dobranoc.

(krawat: Burton)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz