środa, 23 lipca 2014

1545 krawat, 1545 dzień, 23/07/14

Dzień dobry! Wczoraj była 70. okrągła rocznica PRL. I w tej podniosłej chwili przypomniała mi się niezapomniana 44. rocznica w  pamiętnym 1988 roku. Akurat pisałem pracę magisterską poświęconą pogrzebom opozycji w tymże PRL-u, ale jakoś w świąteczne południe szło mi to bardzo opornie. Wiadomo święto, dusza i organizm domagają się wypoczynku, więc wyszedłem z domu i udałem się z nadzieją w stronę ulicy Międzynarodowej. Ale nadzieja okazała się płonna, bo w Święto Odrodzenia Polski Ludowej obowiązywała powszechna prohibicja. Pętając się wte i wewte spotkałem kolegę Z., świeżo upieczonego inżyniera.
- Jak tam? - rzucił na przywitanie.
- Sucho. Prohibicja - odpowiedziałem.
- Wino powinno się lać strumieniami - inż. Z. był przykładem nowej wizjonerskiej kadry technicznej.- Powinniśmy pić i pląsać radośnie w tańcu na ulicach.
I wtedy stał się cudowny cud. Cud w depresji, bo Polska była w depresji, Saska Kępa (gdzie fizycznie byliśmy) była i jest w depresji, a i ja z inżynierem Z. byliśmy w zrozumiałej dla każdego Słowianina depresji. Cud objawił się materialnie i był intrygującym ruchem wokół baru „Alpejskiego” przy Delikatesach na Międzynarodowej. „Alpejskie” były dwa obok siebie. Jeden, większy, był barem mlecznym, drugi, mniejszy, barem kawowym z alkoholem. Nam naturalnie chodziło o ten drugi. Kiedy do niego dotarliśmy okazało się, że cudownym zrządzeniem cudownych okoliczności tego dnia do sprzedaży dopuszczono bułgarski szampan w małych buteleczkach. Świętowaliśmy więc Święto Odrodzenia PRL godnie pijąc bułgarski trunek ze szklanek i buteleczek, kiedy szklanek na sali zbrakło. Wypiliśmy uczciwie, tak uczciwie, że do dzisiaj jak pomyślę o 22 lipca to czuję smak wina musującego i czuję się nieźle nagazowany. I powiadam wam tak: święta są po to, żeby świętować, nawet jak ich nie świętujecie. Zawsze można znaleźć coś dla siebie.Miłego dnia.

(krawat: no name)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz