Dzień dobry! Uczucie bezgranicznego zmęczenia i wewnętrznego wypalenia nie mija. Już miałem zaniechać bloga, zniknąć z fejsbuka, wykasować się w ogóle z sieci i wyrzucić wszystkie krawaty, ale wtedy trzymając dłoniach dzisiejszy krawat, powtarzając hamletowskie „Być albo nie być”, powiedziałem sobie, że będę zniechęcał się z klasą. Moją klasą, jaka by ona nie była, to jest moja i tak niech pozostanie. Przynajmniej na razie. Widać taka karma, jakby powiedział pewien reporter-autorytet.
No, i jeszcze solidaryzuję się z piłkarską Brazylią, której kibicuję od zawsze, i której kibicować nie przestanę. A wiek i doświadczenie życiowe mówią mi jedno, nie ma twardzieli. Każdy kiedyś przegrywa. Żeby wygrywać trzeba przegrywać, czasami tak strasznie jak Brazylijczycy z Niemcami. Bawi mnie, że tak wielu Polaków odczuwa dziwną satysfakcję z powodu klęski „canarinhos”. I słusznie. Nie trzeba będzie tłumaczyć się z pogromu jaki Niemcy sprawią naszym piłkarzom w eliminacjach do mistrzostw europy. Nawet jak Polacy w październiku przegrają z Niemcami 1:9, to będzie można mówić, że są tylko o dwie bramki gorsi od pięciokrotnych mistrzów świata. Miłego dnia.
(krawat: Royal Class)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz