Dzień dobry! Weszli do wagonu metra i stanęli obok miejsca, na którym siedziałem. Mieli około trzydziestu lat. On mimo marynarki i poszetki wetkniętej w jej górną kieszonkę wyglądem, może z powodu przylizanych włosów, przypominał małego chłopca. Ona z długimi ciemnymi lekko falującymi włosami, ubrana na szaro. Miałem wrażenie, że jest starsza, czy raczej dojrzalsza. Z kieszeni szarej kurtki wyjęła iphon'a i podzieliła się słuchawkami. Najpierw jedną słuchawkę włożyła jemu do ucha, a potem drugą do swojego. Nastawiła muzykę. On jedną ręką uchwycił się górnej poręczy, w drugiej dzierżył teczkę. Ona nie chciała trzymać się do poręczy. W dwóch dłoniach miała sporą torebkę, ale tak naprawdę jedną dłonią szukała jego dłoni. Jakby chciała, żeby postawił tęczkę na podłodze i wziął jej dłoń w swoją. Trzymając torebkę dawała mu szansę, a sobie nadzieję. Od czasu do czasu uwalniała od trzymania jedną dłoń i niby przypadkiem dotykała jego ręki. Nie mówili do siebie wsłuchani w muzykę z telefonu. Na kolejnym z przystanków zwolniło się jedno miejsce. Spojrzał na nią i wydawało mi się, że wzrokiem daje jej znać, by usiadła. - Usiądź - powiedziała do niego, a on powoli ruszył na zwolnione miejsce. Przewód od słuchawki naprężył się niczym wielka, gruba biała nić. W końcu słuchawka wypadła z jego ucha i zawisła bezwładnie przy dłoni dziewczyny. Jak zerwana nitka. Miłego dnia.
z cyklu: Ludzie, których spotkałem
(krawat: Robin Ruth)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz