środa, 17 listopada 2010

201 krawat, 201 dzień, 17/11/10

Dzień dobry! My tu się martwimy najwyższym Chrystusem na świecie, a przed chwilą zupełnym przypadkiem widziałem w internecie słynną wieżę w Dubaju. Jakież to miłe ze strony naszych funduszy emerytalnych, że tam zainwestowały pieniądze. Ten kafelek w łazience na ostatnim piętrze to moja starość. Miłego dnia.
(krawat: Seidenweber)

5 komentarzy:

  1. Czy "zużyte" krawaty Pan utylizuje, czy składuje?

    OdpowiedzUsuń
  2. Można mieć tyle krawatów?
    Z konsternacją czekamy na ciąg dalszy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @mosze: składuję, choć coraz trudniej z miejscem... sam pewnie Pan wie. Utylizacja krawatów to zbrodnia przeciw ludzkości.
    @polki-o-modzie.blogspot.com: zapewniam, że można, choć ze względów bezpieczeństwa zszedłem do krawatowego podziemia. Postaram się nie zawieść...

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie, z tą utylizacją to był żart :) Chodzi o to, czy Pan je gromadzi, czy też np. odsprzedaje (ewentualnie zostawiając sobie najładniejsze egzemplarze)?

    @polki-o-modzie.blogspot.com: zapewniam Szanowną Panią, że można :) To niebezpieczny nałóg: wciąga i już nie puszcza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z krawatami nie ma żartów, słusznie przecież Pan zauważył, że to niebezpieczny nałóg. Wciągnał i nie puszcza. Widzę u siebie raczej cały czas proces odwrotny, ile razy pomyślę, żeby coś sprzedać od razu dostrzegam coś innego, czego nie ma... To nałóg.
    Co prawda zarzyło mi się dwa albo trzy z tych pokazywanych w blogu dać znajomym. Ale to krople... i też to nie były te najpiękniejsze.

    OdpowiedzUsuń