sobota, 8 marca 2014

1408 krawat, 1408 dzień, 8/03/14

Dzień dobry! Dzień Kobiet i 55. urodziny to dobra okazja, żeby założyć amerykański krawat z lat 40. XX wieku. Pomyślałem też o jakiejś zabawnej historii, którą w zeszłym roku opublikowałem w paryskim tygodniku „Vector Polonii”. Dzisiaj pierwsza część, jutro dokończenie. Miłego dnia.

(krawat: Regal Aire)





Jak robiłem pornografię (1)

Wiedziałem, że jak przeniosą redakcję na Powązki to gazeta będzie się nadawała tylko na cmentarz. Na szczęście w biurowcu typu Lipsk na papierosie poznałem kogoś nowego. P. był też człowiekiem mediów. Kiedy na początku lat 90. wracał ze zmywaka w Londynie kupił za kilka funtów parę kartonów „świerszczyków”. Bez przekonania załadował je do malucha i zdziwił się, gdy w odzyskującym wolność kraju sprzedał je na pniu z dużym zyskiem. Bez wiary, choć z należną czcią, napisał do wydawcy, że chętnie kupi sporo starych pisemek z gołymi babami.
Brytyjczycy odezwali się natychmiast. Owszem mogą być stare, ale oni regularnie dostarczą nowości na preferencyjnych warunkach. P. zgodził się, bo nic innego nie miał zresztą do roboty. A że był teologiem z wykształcenia to rozumiał potrzeby ducha i ciała. Tak zaczął współpracować z Paulem Raymondem, jedną z największych legend światowego biznesu erotycznego. P. szybko stał się pupilem Raymonda, który osobiście nadzorował polski rynek.
W tym powązkowskim Lipsku siedzieliśmy sobie i tak przy papierosie gadaliśmy o sobie. Aż pewnego dnia P. mówi: - Jedź ze mną do Londynu, Penthouse chce po raz drugi wejść do Polski.
No i pojechaliśmy. Okazało się, że P. stał się już postacią popularną w angielskich mediach erotycznych. Walczyć zaczęła o niego konkurencja, stąd propozycja wydawcy brytyjskiej edycji Penthouse’a.
Na początku praca wydawała się być łatwa. Trzeba było obejrzeć mnóstwo zdjęć gołych kobiet i wybrać propozycje do polskiego wydania.
- Ta kobieta jest piękna - rzuciłem radośnie. - Damy ją na okładkę.
- Za mały cyc - rzucił oschle P., a siedzący obok Anglicy pokiwali głowami.
W każdej branży najważniejsze są detale.

Grzegorz Sieczkowski




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz