Dobry wieczór! Słusznie zwrócono mi uwagę, że ten pyton tygrysi to może wcale nie być kaczka i jest się kogo bać. Ponoć w Konstancinie, gdzie ten pyton grasuje panuje panika, ludzie się chowają po domach i żyją w nich z kozami. Biorą kozy na noc do domu, o to mi chodziło. Z gadami nie ma co żartować. Na początku lat 90. ubiegłego wieku pociągiem do Krakowa pewien młodzieniec przywiózł w chlebaku dwa bardzo jadowite węże i zgubił je na Plantach. Też była panika. Parę lat wcześniej w PRL-u, w letnią, upalną nocą z warszawskiego ZOO uciekł jakiś boa czy inny dusiciel, który postanowił pogrzać się na asfalcie jednej z ulic, bo w nocy asfalt podobno oddaje ciepło. Nie wiem, nigdy tak długo nie leżałem na asfalcie, wolałem słuchać płyt*. I wtedy tego dusiciela złapano dzięki kierowcom, bo oni go zobaczyli i zawiadomili kogo trzeba. Teraz – tak myślę – to nikt by go nie zauważył. Ludzie jeżdżą jak szaleni. Przejadą wszystko co leży na drodze. Węża też. I to jest ten optymistyczny element, na który wszyscy czekali. Dobranoc.
*dla młodych: w PRL-u chodniki robiono z kwadratowych płyt, nie znano kostki bauma. W związku z tym krążył taki dowcip:
Leży facet na chodniku, z głową wtuloną trotuar.
– Panie, co pan tak leżysz?
– Proszę nie przeszkadzać, płyt słucham.
(krawat: Next)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz